niedziela, 22 czerwca 2025

Anglia, Szkocja 2025 - Dzień 3

 

Dzień 3 – Owce, deszcz i pierwsze zderzenie ze szkockim akcentem

Kolejny dzień i znów pobudka o piątej. Przed szóstą byłem już na trasie – tym razem pierwszy prawdziwy dzień zwiedzania. Ruszyłem zgodnie z planem w kierunku południowej Walii.

Już na starcie pojawiło się mnóstwo owiec – dosłownie wszędzie. I to nie na chwilę – towarzyszyły mi przez niemal całą Walię, zarówno na południu, jak i później na północy. Krajobrazy – bajeczne. Przejeżdżałem przez malownicze doliny i górzyste tereny, które wyglądały jak z pocztówki. Zatrzymywałem się co chwilę, żeby zrobić zdjęcia.

Niestety, w połowie trasy złapał mnie deszcz. I to nie byle jaki. Nim zdążyłem założyć przeciwdeszczówkę – byłem już przemoczoną wersją samego siebie. Od tego momentu jechałem w niej niemal do samego wieczora – pogoda nie odpuszczała, padało z przerwami przez resztę dnia.

Po drodze zauważyłem mnóstwo domów i posiadłości wystawionych na sprzedaż – od zwykłych domków po spore, wyglądające na dawne rezydencje. Sprawiało to wrażenie, jakby sporo ludzi opuszczało te tereny lub próbowało sprzedać nieruchomości. Może kwestia lokalnego kryzysu gospodarczego albo migracji do większych miast?

Ciekawostka: Walia to jeden z czterech krajów wchodzących w skład Zjednoczonego Królestwa. Około 70% powierzchni Walii to tereny górskie, a region słynie z malowniczych parków narodowych (np. Brecon Beacons czy Snowdonia), starej architektury i silnej tożsamości narodowej – z własnym językiem i flagą z czerwonym smokiem.

 



















Dalsza trasa również bardzo widokowa, na przemian deszcz i czasem słońce. Około 17:00 dotarłem do kolejnego hotelu.

Przy wejściu przywitał mnie jegomość w kamizelce, wyglądający trochę jak motocyklista w stylu Harley'a – z piwem w ręce, wyluzowany. Tyle że... kompletnie go nie rozumiałem. I nie dlatego, że był nietrzeźwy – tylko przez szkocki akcent, który dla mnie był momentami zupełnie nieczytelny. Porozmawialiśmy tyle, ile się dało – pytał skąd jestem, którędy jechałem, z jakiego promu i dokąd zmierzam. Mówił też, że kiedyś sam jeździł motocyklem, ale już nie – choć dlaczego, tego nie zrozumiałem.

Ciekawostka: szkocki akcent (zwłaszcza w zachodniej Szkocji i na północy) potrafi być tak intensywny, że nawet rodowici Brytyjczycy mają czasem problem z jego zrozumieniem. W badaniach BBC uznano go za jeden z „najtrudniejszych do rozszyfrowania” akcentów w Wielkiej Brytanii.

Sam hotel – niestety przeciętny. Ludzie kręcący się wokół obiektu budzili lekkie podejrzenia – miałem obawy, czy zostawiać motocykl na parkingu. Miejmy nadzieję, że nic się nie wydarzy.

Jutro ruszam dalej – mam nadzieję, że pogoda się poprawi i uda się trochę bardziej nacieszyć trasą bez ciągłego ubierania się w przeciwdeszczówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz