środa, 15 września 2021

Rumunia - dzień 1

Dom-Săpânța 714 km

Poranek w drodze
Rano pobudka o 5:00, szybkie śniadanie i po zapakowaniu motocykla, chwilę przed 6:00, wyruszam w drogę. Trasa zaczyna się autostradą A4 w kierunku Krakowa, a potem w stronę Zakopanego. To właśnie ta część podróży sprawia, że trasa jest nieco ciekawsza niż standardowe drogi do Chorwacji czy Alpy. Po drodze przejeżdżam przez Tatry Wysokie, a widoki są naprawdę niezłe.

Słowacja – wciąż wśród wzgórz
Po przekroczeniu granicy wjeżdżam na Słowację, gdzie nieustannie towarzyszą mi wzgórza i pagórki. Większość drogi na Słowacji pokonuję autostradą, co sprawia, że podróż jest stosunkowo komfortowa.

Węgry – trudne wybory Google Maps
Niestety, dalej przez Węgry Google Maps prowadzi mnie przez nieco zapomniane miejsca. Non stop 50-60 km/h – nie jest to najprzyjemniejsza część podróży. Google wybrało mi naprawdę tragiczną trasę, co stało się nauczką na przyszłość: trzeba dokładniej planować trasę.

Granica rumuńska
Na granicy rumuńskiej zatrzymuję się na chwilę. Wszystkie wcześniejsze granice bez problemu, bez kontroli, ale tu – paszport i koniec. Nikt nie pytał o szczepienia ani inne formalności, więc bez zbędnych opóźnień ruszam dalej.

Droga do Săpânța – w rytm zakrętów
W Rumunii wybieram trasę w stronę Săpânța. To naprawdę przyjemna droga – kręta, z kilkoma fajnymi przełęczami. Wciąż spotykam na niej furmanki, co przypomina mi czasy dzieciństwa w Polsce, kiedy jeszcze mieliśmy tylko jedną furmankę na wsi.

Przyjazd do pensjonatu
Na miejscu, w pensjonacie, witam się z właścicielem, który, choć w masce, serdecznie przyjmuje mnie, proponując... pomiar temperatury – bo COVID. Zgadza się, zmierzył mi temperaturę, po czym stwierdził, że jest za niska i zaproponował, abym napił się palinki. Choć nie jestem fanem mocnych alkoholi, to, wiedząc, że nie wypada odmówić gospodarzowi, wypiłem. Niestety, musiałem zrobić to na dwa razy, bo moc – około 52% – była naprawdę duża. Niemniej jednak, to miły gest ze strony właściciela, który na powitanie częstuje gości tradycyjnym alkoholem.




Wizyta na Wesołym Cmentarzu
Po rozpakowaniu bagażu, postanowiłem udać się na zwiedzanie Wesołego Cmentarza. Mój nocleg znajdował się zaledwie 150 metrów od tego wyjątkowego miejsca – chyba nie mogłem trafić bliżej. Sam cmentarz to rzeczywiście „ciekawe miejsce”, ale, szczerze mówiąc, jeśli nie znasz rumuńskiego, może nie zrobić na Tobie aż takiego wrażenia. To, co najbardziej przyciąga uwagę, to napisy na tabliczkach, które – z tego, co przeczytałem na forach – zawierają często humorystyczne, osobiste historie z życia zmarłych. Ja, niestety, nie znając rumuńskiego, mogłem jedynie podziwiać widoki i robić zdjęcia. Na tym zakończył się mój dzisiejszy dzień, ale z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie jutrzejszy dzień.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz