Gheorgheni - Ramnicu Valcea 352 km
Początek dnia i zmiana trasy
Dzień rozpoczął się dość wcześnie. Po szybkim śniadaniu, o 7:00 wyruszyłem na południe, kierując się na Trasę Transfogarską. Choć początkowo miałem wytyczoną nieco inną trasę, zmieniłem ją, gdyż od samego rana padał deszcz. Nie była to intensywna ulewa, ale ciągły deszcz znacząco utrudniał jazdę. Po sprawdzeniu mapy pogodowej, udało mi się ominąć największą ulewę.
Trasa do Transfogarskiej – trudne warunki
Droga dojazdowa do Transfogarskiej, z uwagi na pogodę, nie była zbyt interesująca. Zatrzymałem się na ostatniej stacji benzynowej przed wjazdem na słynną trasę. Deszcz nadal padał, więc schowałem się pod parasolami, odpoczywając na chwilę. Niedługo potem podjechała grupa motocyklistów z Polski, którzy zjeżdżali z Transfogarskiej. Jak się okazało, prawie wszyscy jeździli na BMW GS. Sam jeżdżę na Radku i trochę się wyróżniam, zwłaszcza podróżując samotnie. Rozmawiając z rodakami, opowiedzieli, że przejechali już całą Transfogarską, niestety w deszczu i mgle.
Szczęście z pogodą
Mi dopisało większe szczęście – po około 30 minutach deszcz ustał, a ja ruszyłem w dalszą drogę. Z każdym kilometrem pogoda poprawiała się, aż w momencie wjeżdżania na najciekawszy odcinek trasy, słońce pięknie wyszło zza chmur i oświetliło malowniczą przełęcz. Pomimo mokrej nawierzchni, chyba nie mogłem trafić lepiej z pogodą. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę zaparło mi dech w piersiach – sama trasa jest absolutnie przepiękna i urokliwa.
Widoki, zdjęcia i podróż solo
Standardowo, co zakręt to piękniejszy widok, więc ciągłe zatrzymywanie się na zdjęcia to nieodłączna część mojej podróży. Właśnie dlatego uwielbiam podróżować samotnie – nikt nie czeka na mnie, mogę zatrzymać się, kiedy chcę, i ruszyć, kiedy mam na to ochotę. Słyszałem, jak wspomniana grupa motocyklistów trochę się przepychała, ponieważ ktoś zatrzymał się na zdjęcie, a reszta pojechała dalej. Choć żartowali, widać, że podróż w grupie wiąże się z pewnym uzależnieniem od innych.
Trasą z północy na południe
Zgodnie z zaleceniami innych podróżników, którzy opisali trasę na forach internetowych, postanowiłem jechać z północy na południe. Ci, którzy podróżowali z południa na północ, mieli widoki głównie „za sobą” zjeżdżając z przełęczy. Mój wybór trasy pozwolił mi cieszyć się pięknymi widokami przez cały czas.
Spotkanie z niedźwiedziem
Na końcu dnia miałem jeszcze jedno niezwykłe szczęście – spotkałem dzikiego niedźwiedzia! Ponoć to rzadkość, aby zobaczyć takiego zwierza na trasie, ale udało mi się dołączyć do grona tych, którym ta przygoda się przytrafiła. Zdecydowanie jestem bardzo zadowolony z tego spotkania!
Przejazd w kierunku Transalpiny
Po przejechaniu dzisiejszej głównej atrakcji, ruszyłem dalej w kierunku Transalpiny. Droga była pełna niespodzianek – musiałem przepychać się przez stada owiec. Owce, konie i krowy na drogach to w Rumunii norma, co może być nieco zaskakujące, zwłaszcza dla nas, gdzie od lat nie spotyka się takich obrazków.
Płynna podróż i dotarcie do hotelu
Reszta drogi minęła dość sprawnie i szybko, a co najważniejsze – w dobrej pogodzie. Późnym popołudniem dotarłem do hotelu, który okazał się najlepszym, w jakim spałem w Rumunii. Z pewnością była to miła odmiana po długiej drodze.
Wieczorne spotkanie z młodym Rumunem
Wieczorem, pijąc piwo na tarasie, spotkałem sympatycznego ośmioletniego Rumuna. Niestety, nie rozumieliśmy się ani po polsku, ani po angielsku, a ja w ogóle nie znałem rumuńskiego. Mimo to, chłopak usiadł ze mną i, ku mojemu zdziwieniu, pomógł mi zjeść moje chipsy. Choć nie mogliśmy rozmawiać, spędziliśmy miły czas, a wieczór się trochę przedłużył, dzięki towarzystwu młodego Rumuna oraz automatowi piwnego, który stał na tarasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz