Ostatni dzień mojej wyprawy to już tylko tranzyt, zatem większość czasu spędziłem na drodze. Na granicy rumuńsko-węgierskiej czekałem około 30 minut. O ile odprawy dla samochodów osobowych odbywały się bardzo sprawnie, tak busy były dokładniej sprawdzane. Na motocyklu wystarczyło, że pokazano dowód osobisty i pozwolono jechać dalej.
Granice w dalszej części trasy minąłem bez większych problemów, podobnie jak w drodze do Rumunii – bez żadnych kontroli.
Trasa bez awarii, ale zimno pod Cieszynem
Cała trasa minęła dość sprawnie, co najważniejsze – bez żadnych awarii. Niestety, gdy zbliżałem się do granicy polsko-czeskiej w okolicach Cieszyna, zrobiło się bardzo zimno. Niestety zapomniałem zabrać podpinki do kurtki, a bluza była schowana głęboko w torbie. Mimo to, udało mi się jakoś dotrzeć do domu, choć byłem mocno zmarznięty.
Czas na odpoczynek i plany na przyszłość
Teraz czas na odpoczynek, a także na planowanie kolejnych wypraw. Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie kolejną podróż motocyklową i nowe, niezapomniane przygody!
Na koniec jeszcze zmontowany film z wyprawy:
Podsumowanie wyprawy motocyklowej do Rumunii
Moja motocyklowa przygoda po Rumunii dobiegła końca, ale wspomnienia z tej podróży na pewno zostaną ze mną na długo. Od początku, gdy wyruszyłem z domu, po ostatni kilometr, który pokonałem w drodze powrotnej, była to podróż pełna niesamowitych widoków, wrażeń i, co najważniejsze, wolności. Czas spędzony na motocyklu to była nie tylko przygoda w dosłownym sensie, ale także momenty refleksji, odkrywania nowych miejsc i poznawania nowych ludzi.
Trasa i główne atrakcje
Rozpocząłem podróż w Săpânța, gdzie odwiedziłem słynny Wesoły Cmentarz. To miejsce, choć może dla niektórych dziwne, okazało się wyjątkowym punktem na mapie Rumunii, pełnym historii i lokalnej tradycji. Z każdą kolejną milą podróży, Rumunia odkrywała przede mną swoje wspaniałości: przepiękne krajobrazy, malownicze wioski, urokliwe cerkwie i imponujące bramy maramurskie, które są znakiem rozpoznawczym regionu Marmarosz.
Kiedy dotarłem do Transfogarskiej i Transalpinie, nie mogłem uwierzyć, że jeżdżę po tych słynnych drogach. Widoki na każdej z nich zapierały dech w piersiach. Płynne zakręty, góry i wspaniałe panoramy sprawiły, że każda chwila na motocyklu była czystą radością. Spotkanie z dzikim niedźwiedziem to moment, który z pewnością zostanie na długo w mojej pamięci.
Spotkania i ludzie
Choć podróżowałem samotnie, na trasie wielokrotnie spotykałem innych motocyklistów, w tym grupę Polaków, którzy, podobnie jak ja, pokonywali rumuńskie drogi. To właśnie te drobne, spontaniczne spotkania z innymi podróżnikami i mieszkańcami Rumunii sprawiały, że podróż była jeszcze bardziej wyjątkowa. Chwile spędzone z rumuńskim chłopcem, który pomógł mi zjeść chipsy, czy rozmowy z turystami w Transalpinie, dodawały magii tej wyprawie.
Wyzwania podróży
Rumunia to nie tylko piękne widoki, ale również wyzwania, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Deszcz, zmienne warunki pogodowe, trudne odcinki dróg – to wszystko dodawało pikanterii tej podróży. Mimo nie zawsze idealnych warunków, udało mi się cieszyć każdą chwilą na motocyklu, doceniając to, że mogę podróżować w swoim własnym tempie, bez presji.
Powrót i refleksje
Podróż do Rumunii była krótką, ale intensywną przygodą. Po przejechaniu przez góry, wioski, lasy i malownicze drogi, wróciłem do domu zmęczony, ale pełen wrażeń. Każdy kilometr tej podróży miał swoją historię. Co najważniejsze, po raz kolejny przekonałem się, że podróże motocyklowe to prawdziwa wolność, która pozwala na pełne poczucie niezależności i kontaktu z otaczającym światem.
Jestem pełen nadziei, że w przyszłym roku powrócę na motocyklowe szlaki, aby odkrywać kolejne zakątki, które czekają na mnie na drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz