środa, 14 sierpnia 2019

Alpy 2019 - Dzień drugi

Dzień drugi – W drodze na Grossglockner

Dzień zaczął się tradycyjnie: poranna pobudka, śniadanie, szybkie pakowanie motocykla i w drogę. Celem na ten dzień był Grossglockner, choć początek nie zapowiadał się obiecująco – deszcz towarzyszył mi już od wyjazdu. Miałem jednak nadzieję, że podczas półtoragodzinnej trasy pogoda się poprawi.

Na szczęście, gdy dotarłem na miejsce, aura okazała się znacznie lepsza. Na dole świeciło słońce, choć na niebie wciąż widać było kilka chmur. Kupiłem bilet wstępu na trasę i ruszyłem. Już pierwsze kilometry zrobiły na mnie świetne wrażenie – kręte drogi, piękne widoki i poczucie przygody, które zawsze towarzyszy takim podróżom.




Górskie wyzwanie w mgle

Niestety, im wyżej się wspinałem, tym warunki pogodowe stawały się trudniejsze. Zrobiło się zimno, a gęsta mgła ograniczyła widoczność do zaledwie 5–10 metrów. Motocykl z trudem pokonywał kolejne metry, ale postanowiłem, że muszę dotrzeć na drugą stronę.

Na szczycie czekała mnie całkowita biała ściana – mgła, śnieg i nieustający deszcz ze śniegiem. Widoczność praktycznie zerowa, a krajobrazy, które chciałem podziwiać, ukryły się za zasłoną chmur. Zrobiłem więc symboliczne zdjęcie, wsiadłem na motocykl i rozpocząłem zjazd w dół.

Patrząc z perspektywy czasu, chyba popełniłem błąd, wyjeżdżając tak wcześnie. Późniejsze relacje pokazały, że już trzy godziny później pogoda była znacznie lepsza, a widoki – zapierające dech w piersiach. No cóż, przynajmniej mam świetny pretekst, by wrócić tutaj jeszcze raz i przeżyć to w bardziej sprzyjających warunkach!








W stronę Włoch i Tyrolu Południowego

Po zjeździe z Grossglocknera obrałem kierunek na Włochy. Im bliżej Tyrolu, tym bardziej zachwycały mnie widoki. Pogoda dopisała – ciepłe promienie słońca i bezchmurne niebo idealnie podkreślały piękno mijanych krajobrazów.

Tyrol Południowy zrobił na mnie ogromne wrażenie. To chyba najpiękniejsze miejsce, jakie zobaczyłem podczas całej podróży – nawet w porównaniu z dolinami na Stelvio, które również zapierają dech w piersiach. Dolomity udało mi się zobaczyć jedynie z daleka, podziwiając, jak majestatycznie wznoszą się nad horyzontem.

Już teraz wiem, że muszę wrócić w te okolice. W przyszłym roku planuję ponownie przejechać Grossglockner i bliżej poznać Dolomity. Może tym razem wybiorę się z żoną? 😉

 



W drodze do hotelu przez malownicze przełęcze

Podążając dalej, mijam Dolomity, a krajobraz zaczyna się zmieniać. Wokół mnie pojawiają się pięknie nasłonecznione pola winorośli i innych owoców – widok, który trudno zapomnieć.

Zbliżając się do hotelu, trafiam jeszcze na kolejną niespodziankę – krętą przełęcz na trasie między Bolzano a Cagno. Droga jest malownicza, choć ruch spory, zwłaszcza samochodów. Mimo to przejazd daje ogromną frajdę – takie momenty to prawdziwa esencja podróży motocyklem.

Do hotelu docieram przed 18:00, zmęczony, ale zadowolony. Po całym dniu jazdy ból tyłka przypomina, jak intensywna była ta trasa. Krótko się ogarniam, otwieram zakupione wcześniej piwo i tym symbolicznym akcentem kończę dzień. Na zdrowie! 🍺


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz